poniedziałek, 3 czerwca 2013

Felieton, Feminism's Guardian- you are fired, oraz o korespondencji pisanej.

     Nigdy nie myślałem, że tak ciężko przyjdzie mi zasiąść do napisania felietonu. Jestem zdruzgotany, jest mi wstyd i wstydzę się pokazać przez to twarz (dlatego dziś można było widzieć, że jest częściowo zasłonięta).
Jednak zacznę od początku. Kiedy zasiadałem wieczorem, a właściwie w nocy, do pisania dwóch przekładów angielskich artykułów nie wiedziałem co mnie czeka. Najpierw musiałem jakieś wybrać. Miałem nadzieję, że ktoś z ponad 2.3 miliarda użytkowników internetu (tak przynajmniej podaje raport ITU z 2012 r) wcześniej już to zrobił i będę mógł spokojnie pomarnować czas w sieci lub na spanie. Jednak tak jak wyszło ze Świetlickim, tak też było i tym razem. Musiałem zrobić to sam.
     Przeszukałem internet by znaleźć jakiś miły artykuł do tłumaczenia. Oczywiście pierwsze za czym patrzałem to jakiś felieton mojego mistrza Jeremy'ego. Niestety, jeśli wasz życiowy autorytet jest jednym z najsławniejszych ludzi na ziemi, to musicie się pogodzić, że dostęp do jego dzieł będzie trzeba okupić kasą. W tym wypadku walutą był funt i musiałbym ich kilka przelać na konto "The Sunday Times". W związku z tym, że ostatnio pożyczałem dychę od myszy kościelnej a moja płynność finansowa zmieniła stan skupienia na gaz i się ulotniła, powróciłem do jednej z wcześniej przeglądanych stron. Co zobaczyłem? Ponad 250 artykułów znanego Brytyjskiego dziennika. Nie, nie było to "The Sun" ani nic z TST. Był to "The Guardian". Jako oddany poddany Świata według Clarksona splunąłem na link i szukałem dalej. Tylko, że nie było nic innego co spełniałoby pewne kryteria. Trzeba wam wiedzieć, że nigdy wcześniej "Opiekuna" nie czytałem, ale ze względu na treści zawarte w mojej WCtowej top książce (w/w tytuł), które wyraźnie mówią, że to kawał szmatławca - nie lubiłem go. Zacząłem tłumaczenie i następne 3 godziny mojego życia stały się mordęgą wymyśloną przez samego Lucyfera. Otóż, pani Kim Willsher, paryska korespondentka angielskiego "Faktu", wysmarowała tekst o francuskich feministkach, które rozpoczęły walkę z "mademoiselle" i "madame" (to taki problem pokroju naszych POSŁANEK i MARSZAŁKIŃ, o tym wspomnę w innym felietonie).
Żeby nie skazywać was na współdzielenie moich katuszy będę używać większych fragmentów artykułu w moim własnym przekładzie. Pierwszy akapit artykułu zapowiadał się nieźle.

"[...] różnica płac między płciami we Francji wzrosła według raportu o 19%, [...] w faworyzowanej grupie pracujących kobiet 80% z nich to pracownicy nisko opłacani.
[...] główna francuska partia polityczna dopłaca by awans otrzymywało więcej żeńskich kandydatek. Prawdą jest też, że tylko 10% z szacunkowych 75 000 kobiet, które padły ofiarą gwałtu zgłosiły się na policję"

Czytając to myślałem sobie, że "ta babka całkiem nieźle je zwymyślała, podnoszą krzyk o madamowanie a najważniejszych spraw kobiet upilnować nie potrafią". Jakże brutalnie sprowadziła mnie autorka na ziemię! Dzięki następnym akapitom, odsetek samobójstw w Anglii musiał drastycznie wzrosnąć, szczególnie pośród ludzi inteligentnych, którzy z nudów to przeczytali. Kim opisuje pokrótce, że walkę o pozbycie się "Madame" poruszono na wyspach dobre 50 lat temu, i że było to "prawdopodobnie małym krokiem dla kobiet ale wielkim krokiem dla feminizmu". Na litość boską. Wielkim krokiem dla społeczeństwa był wybór papieża polaka albo posłanie sputnika w kosmos by teraz sprawdzał czy w lodówkach mamy imperialistyczne produkty żywnościowe! Doprawdy tak wiele to zmieniło? Przepraszam, ale jaki był skutek zmiany w Anglii madame na Md? No jaki?!
 Idąc dalej, Willsher pisze:
"[...]to zmieniło nie tylko sposób w jaki inni na nas patrzą ale także to jak same na siebie patrzymy. [...]".

No nie, teraz to już jest naprawdę coś! Zakładając, że podobną zmianę wprowadzamy w Polsce, analogicznym zmianą-skrótem (MaDame na Md) u nas było by przejście z Pani na Pi. 

Czy jeśli podejdę do Ciebie droga nieznajoma czytelniczko i zwrócę się: "Przepraszam Pi bardzo, która godzina?- to będziesz czuć się lepiej? A może spojrzysz na siebie w zupełnie nowym, pozbawionym mojego seksizmu świetle? Staniesz się piękna jak Jessica Alba? Nie, rozczaruję Cię. Po pierwsze jeśli kazałabyś się tak do siebie zwracać - byłabyś śmieszna. Po drugie: świat jest niesprawiedliwy. Jedni są wysocy, przystojni a ich przemiana materii nie skazuje ich na noszenie pod szyją golonki. Inni są grubi, brzydcy i niezgrabni. Zmiana tytułowania niczego nowego nie wprowadzi, bo jeśli jesteś człowiekiem nieatrakcyjnymi, nie nadrabiasz tego inteligencją, fajnym charakterem albo poczuciem humoru to z marszu możesz iść na WNS lub na informatykę- wybierając ten ostatni przynajmniej w przyszłości będziecie bogaci (wtedy gwarantowane branie jak Brad Pitt albo jego świeżo przebiustowiona żona). 
Kontynuując "Opiekunka" pisze:
"Akceptując to [przyp.autora: model Francuski-uwodzicielki otwartej na zaloty],Francuski często uważają same siebie za bardziej wyrafinowane i kulturalne w relacjach z płcią przeciwną niż ich Brytyjskie czy Amerykańskie "kuzynki", które są pozbawione humoru, poprawności politycznej, bardziej purytańskie w kwestiach miłosnych i pasji."

Zakładając, że zdjęcia i statystyki nie kłamią o tym, że Brytyjskie i Amerykańskie "kuzynki" coraz szybciej zamieniają się w "kuzyny" popijające rano pożywny koktajl ze zmielonych panierek KFC i topionego ementalera, to Francuzki nie będą musiały takie być by mieć większe powodzenie u panów.

And noowww... Lady's  and Gentleman's, the best of the best!


"Podczas pre-rewolucji, ancien régime (stary reżim/system) wyraźnie podkreślił, że tytułowanie przez osobę świecką lub "człowieka z ludu" kobiety per "mademoiselle" miało wskazywać jej niski status."


no i to, oto pytanie:


"[...]gdzie leży Rubikon czyli gdzie jest jeszcze nieszkodliwy czar, uwodzicielstwo i flirt a gdzie zaczyna się molestowanie seksualne?"


Podchodzi do Ciebie elegancki pan, mężczyzna w średnim wieku, w marynarce, podpierający się parasolką za 100$. 
-Przepraszam madame, która godzina?
-WON TY CHAMSKI SEKSISTO! JAK TAK MOŻNA TRAKTOWAĆ KOBIETĘ!? MADAME?!?!

Jestem pewny, że właśnie chciał pokazać Ci "gdzie Twoje miejsce", by za chwilę zacząć molestować. Świetnie zareagowałaś!


    By jakoś weselej zakończyć (bo ja jestem w stanie głębokiej depresji po przeczytaniu Guardiana) opowiem wam co dziś robiłem na zaliczeniu z Ewolucji gatunków dziennikarskich. 

Rozpoczęliśmy korespondencję pisemną ze znajomą. Nie obraziła się, że nazwałem ją aniołkiem (slajd prezentacji głosił coś pt: Chętnie bym z Tobą zgrzeszył w bramie aniołku), nie uznała tego za protekcjonalne podejście do jej osoby.
Po paru wymianach słownych otrzymałem źartobliwą notkę:
"No dobra. Ale brama ma być klimatyczna i bez żuli". Chyba nie muszę wyjaśniać kontekstu? Nie muszę?

PS: jak dla mnie- podobne ;)



Prof. Krystyna Pawłowicz, POSEŁ pIs (ostatnio ujadała coś o gołych cyckach, czyżby została feministką tak jak pani poniżej? Może to genetyczne bo wygląda jedynie jak 20 lat starsza wersja ;)



Kim Willsher

1 komentarz:

  1. Dla osób zainteresowanych mogę udostępnić link z oryginalnym tekstem Kim Willsher oraz pełne tłumaczenie (w razie gdyby jakaś feministka chciała mi zarzucić wyrywanie zdań z kontekstu).

    OdpowiedzUsuń