niedziela, 26 maja 2013

Esej "Kobiecy biust- błogosławieństwo czy klątwa?"



Rozważając jaki temat obrać do opracowania mojego eseju, ni stąd, ni zowąd napisałem przy okazji na czacie, do znajomej właścicielki fajnego biustu by ta pomogła mi wybrać. Niewiele czekając odpisała: "Cycki- błogosławieństwo czy klątwa". Początkowo pytanie zdawało mi się mało wyrafinowane a tematyka niezbyt głęboka jednak po dłuższym namyśle doszedłem do pytania:
-Zaraz, zaraz, jakby tak spróbować logicznie sprawdzić za ile zła lub dobra odpowiadają te zerkające na samców zza dekoltów piersi?
To jaki ma wpływ damski biust na mężczyzn tłumaczyć zbyt szeroko nie trzeba. Tak po prostu jest. Tłumaczymy to na wiele sposobów, jeden z łatwiejszych to stwierdzenie, że "facet to świnia" i patrzy jedynie na wygląd (tu: wielkość). Gdzieniegdzie spotkamy się z podejściem bardziej naukowym, w którym to stwierdza się, iż damskie piersi są dla mężczyzny podświadomym sygnałem, iż ich posiadaczka jest zdrową kobietą, która tymiż piersiami może wykarmić jego liczne potomstwo- tutaj tłumaczenie sprowadza się do ściśle genetycznych odruchów. Dziwne? Dla mnie tak, ponieważ zakładając, że naukowcy mają rację a kobiece ciało i jego stan to "sygnał" dla samca o gotowości rozpłodowej to wychodzi, że to jedynie naukowa wersja "facet to świnia- patrzy tylko na cycki". A to by znaczyło, że...to prawda! Ja takowej nie jestem w stanie zaakceptować jako męska bo męska- ale jednak inteligentna istota. Jak wybrnąć z takiego impasu? Czy dać wiarę naukowcom (ergo- pierwszemu wytłumaczeniu wpływu piersi na panów) i czuć się jak buhaj do rozrodu? A może da się jeszcze uratować męski honor oraz kobiece piersi szukając pozanaukowo choć zgodnie z zasadami logiki? Sprawdźmy.
Błogosławieństwa:
Puszczając wodze fantazji jesteśmy w stanie wyobrazić sobie miliony biustów szerzących pokój na świecie. Czy to tylko aby fantazja? Moim zdaniem to rzeczywistość choć, nikt tego jeszcze nie sprawdził. Np: zwykły obywatel Anglii lub Polski wraca do domu przez centrum miasta tramwajem. Nie wie, że właśnie dziś odbywały się jakieś ważne dla danego regionu derby i zaraz może go spotkać połączone w jeden prymitywny umysł stado kibiców. Wpada na niego jeden z "karków" i już chce pokazać obywatelowi, który z nich jest bardziej alfa, gdy podchodzi kuso ubrana dwudziestoletnia czternastolatka, łapie go za ramię, ustawia się przodem do niego prezentując swoje krągłości i mówi: "Stefan, daj spokój temu frajerowi i chodź do domu". Okazuje się w jednej chwili, że drobna osoba płci żeńskiej udająca sześć lat starszą niż jest, z biustem jakby faktycznie miała sześć lat więcej zatrzymuje napędzany hormonami pociąg. Czyż nie błogosławieństwo? Okazuje się, że mechanizm ten znany był, jest i będzie. W końcu nie od parady mówimy, że kobieta łagodzi obyczaje, czyż nie?
Kolejne błogosławieństwo (tym razem z perspektywy pań) to umiejętność czarowania. Nic dziwnego, że czarownice palono na stosie, a z zasady czarownice wcale nie musiały być szpetne (a czasem na odwrót). Wynikało to z tego, że grupa brzydkich wiejskich kobiet nienawidziła pięknych młodych dziewcząc, które swoimi wypukłościami "rzucały uroki" na ich mężów. Wracając do tematu- biust (praktycznie rzecz biorąc- każdy) utoruje kobiecie drogę do wszystkiego. Od portfela bogatego pana w średnim wieku, po stanowisko czy inne profity. Nie musi wynikać z tego, że dana kobieta na któreś z powyższych nie zasługuje i nie może zyskać również intelektem czy pracą, jednak świat mówi sam za siebie. Czy brzydki mężczyzna dojdzie do czegokolwiek jeśli nie jest średnio inteligentny, nie ma jakiegoś fachu lub w czymś jest dobry? Nie. Jeśli jego IQ waha się w okolicach zamarzania wody a twarz i ciało odstrasza to możemy spokojnie stwierdzić, że w niedalekiej przyszłości:
a) znajdzie kobietę (ślepą lub faktycznie ceniącą jego niezdarność), która zmusi go do poprawienia statusu materialno-społczenego (kolejne błogosławieństwo!).
b) wyląduje na ulicy lub skończy jako dowód rzeczowy na kłamstwa odnośnie średniej krajowej zarobków i zapomóg w Polsce.
Natomiast kobieta, nie posiadająca wielkich pokładów myślowych, lecz umiejąca czytać, pisać, przeprowadzać życiowe, normalne obliczenia matematyczne, posiadająca dorodny biust lub ogólną urodę fizjonomiczną zdobędzie pracę i lepszy status z łatwością. Dla kobiet ich biust (jakiejkolwiek wielkości) jest w sprawach zawodowych wielkim wsparciem gdy pani nie błyszczy intelektem. Wynika to też z tego, że jednak mężczyźni nadal okupują co ważniejsze stanowiska korporacyjne, państwowe i (będąc przy tym pospolicie mówiąc- idiotami) wolą kobietę mniej inteligentną a ładną. Wniosek końcowy jest taki, że kobieta mądra jak i mniej mądra może znaleźć podobne stanowisko pracy co koleżanka, przy czym każda inaczej podchodząc do sprawy.
Kolejnym głosem "za" błogosławieństwem kobiecych piersi jest oczywiście nieodłączny piersiom temat seksu. Zarówno dla mężczyzny jak i kobieta w trakcie igraszek biust jest przyjacielem i współtowarzyszem zabaw i uciech. Jak wiadomo, kobiece piersi są jedną z najbardziej erogennych stref jej ciała czyli przynosi jej proporcjonalnie więcej miłych bodźców. Dla mężczyzny zaś są one bodźcem i motywatorem do zaspokojenia partnerki (a tym samym możliwości rozmnażania się, jeśli musimy się jednak liczyć z ujęciem naukowym o instynkcie).
Błogosławieństwo dla starszego pana? Piękne piersi, które wyleczą go z problemów ze wzwodem, raz proszę! Idąc dalej tym tematem, kobietom znacznie łatwiej o seks niż mężczyźnie. Pomijając ogólną problematykę urody danego egzemplarzu samca bądź samicy, wiemy, że nieco mniej grzesząca urodą koleżanka seks-bomby stojącej tuż obok ma większe szanse na nocną przygodę z (prawie)trzeźwym mężczyzną aniżeli w analogicznej sytuacji brzydki kolega okolicznego playboya. Dlaczego? Ponieważ ma piersi, i nawet jeśli nie ma lazurowych oczu, szlachetnych kości policzkowych- one jej pomogą.
Piersi- dzięki nim istniejemy! Jakby nie było, to jednak mają one 100% udziałów w narodzinach nowych ludzi (i nowych piersi). Bezwzględnie siła stwórcza (jakkolwiek nazywana przez jakieś wyznanie), która piersi nam dała, wiedziała jak zadbać byśmy nie wyginęli z powodów religijno-politycznych. Nawiązując do poprzedniego akapitu o seksie piersi przyciągają partnerów i pozwalają się rodzić nowym dzieciom, karmią je, są wygodne i miłe w dotyku.
Można by się tutaj doszukiwać wielu potwierdzeń o tym, że prawda naukowa jak i prawda "facet to świnia" w napisanym przeze mnie tekście jest potwierdzana, zapewne czytelnik wytykając takie anomalie miałby niechybnie rację gdyby nie to co nastąpi teraz. Mianowicie, czy zauważyliście czytelnicy, że podkreślam aspekt wielkości piersi? Fakt, że ich wielkość nie jest ważna? Otóż wielkość piersi nie jest ważna, to właśnie tutaj twarda rzeczywistość strzela złotego gola drużynie Brainiac Company. Idąc ulicą, wiosenną porą, widzimy dziesiątki par. Z tymi parami wiążą się te, które w tej pracy nas interesują. Spoglądając na te drugie pary widzimy, że ich wielkości są różne a mimo to tuż obok idzie jakiś mężczyzna. Z jednej strony idzie wysportowana pani w staniku do biegania z joggującym chłopakiem. Ta biust ma mały ale podkreślony. Tuż obok idzie para gdzie jest drobna dziewczyna, gdyby nie ledwo widoczne zaokrąglenie i sutki mogłaby powiedzieć, że piersi nie ma. Ale jednak je ma. A tuż obok nadal idzie jej chłopak. Następna para to wyjątkowo obdarzona przez naturę kobieta i jej np: mąż. Choć ciało już nieco odczuło skutki czasu, piersi dumnie nadal są gdzie trzeba, i choć podtrzymuje je misternie tkana czarami konstrukcja biustonosza, nadal przyciągają uwagę. Jakąkolwiek tego typu parę nie weźmiemy pod lupę okaże się, że biust mały, duży, średni, "jabłuszka", "cytrynki", "arbuzy", "grejpfruty" i wszelakie inne rozmiary- mają partnerów (tzn. ich właścicielki ich mają).
KLĄTWA:
Oczywiście radosne rozważania na temat kobiecych atutów czasem musza zostać przerwane nagłym gromem z nieba, który zwiastuje nieszczęścia.
Zacznę od pierwszego "przekleństwa piersi" w perspektywie męskiej. Zaczynam od niego z prostej przyczyny- to jedyne przekleństwo ze strony samczej. Przekleństwo to wiąże się bezpośrednio z pragnieniem zostania jedynym żywicielem konkretnego biustu i jego posiadaczki. Krócej ujmując: mężczyzna zakochuje się w kobiecie. Otóż gdy samiec upodoba sobie konkretną samicę, to jej piersi są dla niego jedynymi (przynajmniej na początku tego wspaniałego uczucia) istniejącymi, jedynymi "na własność", jedynymi, do których jedynie on ma dostęp. Gdy kobieta od takiego mężczyzny odchodzi kończąc związek dochodzi do tego co facet nazwie klątwą piersi. Nie ma ich, tęskni za nimi, za ich właścicielką, nocami, które na nich przespał i które z nimi spędził. W skrajnych przypadkach taki odpuszczony mężczyzna posuwa się do najgłupszych (choć czasem bardzo odważnych) czynów by te jedyne, uwielbiane piersi odzyskać. Koniec końców takie rozstanie jest bolesne.
Klątwy oczami kobiet to inny rodzaj badań. Tutaj z treści wesołych i nieco frywolnych schodzimy do tematów poważnych i budzących wiele skrajnych emocji. Mianowicie:
Gwałty. To chyba największa klątwa jaką mogą przynieść urodziwe biusta. Każda kobieta powinna mieć prawo swobodnego podkreślania swoich zalet cielesnych. Po pierwsze, dzięki temu jest główną sprawczynią ciągłości gatunku,po drugie poprawia nastroje zbolałych dusz męskich na ulicy, po trzecie ogranicza tym przemoc między samcami i ma na nich nadludzki wpływ. Jednak zdarzają się jednostki płci męskiej (w moim mniemaniu ewidentnie nadające się do propagowania przywrócenia kary śmierci w Polsce), które nie tylko nie doceniają błogosławieństw jakie żeński biust daje, ale oni go krzywdzą. Fakt rosnących ilości gwałtów nie powinien w żadnym wypadku być wiązany z tym, że aktualna moda jest zbyt frywolna, kobiety pozwalają sobie na zbyt obcesowe obnoszenie się ze swoimi walorami. Dla mnie takie ujęcie sprawy to godzenie w podstawowe prawa człowieka do wolności wyboru tego w co się ubiera. Przecież kobiety starożytnej Krety w ogóle piersi nie zasłaniały! Ich stroje były konstruowane tak, by gorset (tak nazwalibyśmy to dziś) i suknia działały jak biustonosz push-up lecz kompletnie ich nie zakrywały. Piersi miały być wolne i swobodne, miały być kobiecym atrybutem tak jak łuk i lira atrybutami Apollina. W XXI wieku byłoby to na co dzień niedopuszczalne, jednak patrząc na to, że dzisiejsza moda jednak bardziej zakrywa biust niż w wyżej wymienionym wypadku, udowadnia jedynie, że nie od mody i frywolności gwałty mają swoje źródła.
Damski biust prócz potencjalnych partnerów przyciąga pospolitych zboczeńców, chamów i mężczyzn, którzy tak nisko upadli w swym człowieczeństwie i nieudolności, że zamiast skorzystać z usług prostytutki porywają się na kalanie kobiecego jestestwa gwałtem lub innymi nieprzyjemnościami. Ile razy kobieta w życiu myśli: "Boże, co za pajac, niech przestanie mi się gapić w cycki i zniknie"? Pewnie nieskończenie wiele razy. I tutaj pies pogrzebany. Kobieta musi się liczyć z przekleństwem, które podsyła zamiast potencjalnych partnerów- zwykłych "frajerów" którymi nie jest zainteresowana.
Innym przekleństwem jest znów praca i życie zawodowe. Jeśli droga czytelniczko masz mi za złe nieco prostolinijne myślenie na temat zdobywania stanowisk poprzez biust to teraz mnie rozgrzeszysz (choć zwyczajnie to co napisałem to prawda, której żeński ogół społeczności nie przyjmie owacjami). Przekleństwem zawodowym tych matczynych organów jest to, że piersi w pracy mogą przeszkadzać. Kobieta w odróżnieniu od mężczyzny nie myśli co parę sekund o seksie. Gdy pracuje- pracuje. Facet gdy pracuje- pracuje, ale gdzieś w głębi umysłu widzi się z koleżanką z biurka obok w fantastycznych pozycjach znalezionych w Kamasutrze. Skutkiem tego co chwila pracownica biura musi się borykać z przedmiotowym traktowaniem jej obecności, wręcz niepoważnym. Ukradkowe, niezbyt dyskretne spojrzenia na jej biust czy ciało rozprasza panią sekretarkę w oddaniu wyjątkowo ważnej notatki służbowej szefowi/ej. Natrętne i grubiańskie dowcipy kolegów z pracy, którzy być może nie znają do końca umiaru, doprowadzają do furii. Najgorszy jednak dla kobiety pracującej jest fakt, że zarzuca się jej (lub sama się zastanawia czy tak nie jest), iż stanowisko osiągnęła nie przez ciężką pracę, nadgodziny, szkolenia, studia i inteligencję a przez ładny, sterczący biust, który pewnie spodobał się szefowi. Frustracja zawodowa u kobiet jest znacznie częściej spotykana niż u mężczyzn. Dla faceta taka sytuacja jest analogicznie bolesna gdy np: panienka przy barze nie docenia jego szeroko rozumianej erudycji, ciekawej pracy czy hobby, a patrzy na jego nowiutkie Bugatti Veyron czy Mustanga rodem z "Gran Torino" (w roli głównej Brudny Harry). Bolesne? Tak, oczywiście. Kolego czytelniku czy rozumiesz już analogie sytuacji?
Ostatnim chyba najmniejszym przekleństwem piersi dla kobiet to czasami ich wielkość. I nie chodzi tu o zdanie mężczyzn ale zdanie samych zainteresowanych. Wiele kobiet popada w kompleksy gdyż nie ma takich walorów jak koleżanka, bo uważa, że są za małe, że się nie podobają. Skutkiem takiego myślenia są tysiące złotych kredytów (lub ubytku w oszczędnościach męża, który kocha to co ma) by coś z tymi cudami zrobić.
Jakby na temat nie spojrzeć znajdziemy plusy i minusy. Jednak nie snułem swoich dywagacji bez celu i jedynie ku radości czytelnika czy własnej. Pośród wszystkich tych błogosławieństw i klątw ukryłem pewne stwierdzenie, które w ułamku sekundy obala wszelkie teorie o "sygnałach płodności", o tym, że "facet to świnia" a piersi to temat tabu przyobleczone w naukowy bełkot o popędzie i instynktach sprzed paru milionów lat. Tym stwierdzeniem pragnę zakończyć swoją pracę i obronić wszystkie piersi i mężczyzn, których posądza się o bycie płytkimi stworzeniami napędzanymi seksem:
Jeśli idzie o mężczyzn, to piersi nigdy nie będą dla nich błogosławieństwem czy klątwą bo klątwą i błogosławieństwem jest kobieta w całości! Piersi zwyczajnie lubimy, kochamy bezgranicznie i patrząc na nie wcale nie zastanawiamy się ile nimi dzieci by kobieta wykarmiła.

Z serdecznymi podziękowaniami za temat dla Olgi K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz