wtorek, 1 października 2013

Czujesz się bezpiecznie? Szykuj testament!

Kiedyś mieliśmy selekcję naturalną pełną gębą, najdurniejszy facet w stadzie, który niedostatecznie szybko nauczył się, że do żywego bizona nie można zbyt blisko podejść był zdrapywany przez kolegów z ziemi, kobieta, która zebrała złe owoce lub weszła na teren drapieżnika też była mordowana przez teorię doboru Darwina. Życie na swój sposób było proste, żyj, zabijaj lub giń. Kiedy doszliśmy do etapu cywilizacji wszystko się zmieniło, odkrywając medycynę, rózgę i fach belferski nauczyliśmy się wymijać selekcję, leczyć słabsze organizmy, wychowywać rózgą i MENem nawet najgłupsze jednostki w stadzie. Teraz mamy tego skutki pod postacią hipsterów, gimnazjalistek, zniewieściałych chłopcząt w rurkach z głosem Alvina wiewiórki oraz posłów, oczywiście.
Odwiedzając różne zakamarki internetu, serwisy informacyjne, prawdopodobnie trafisz na kolejne newsy ostrzegające przed nadchodzącą śmiercią. Wychodzi na to, że powinniśmy bać się wszystkiego. W tym tygodniu najgroźniejsze dla życie jest  tatuowanie ciała, które grozi nam śmiercią w męczarniach z powodu nowotworu, który tylko czeka na moment przebicie skóry przez igłę. Możesz też zapić się na śmierć nie biorąc do ust grama alkoholu, wystarczy, że źle zadziała antybiotyk i gorzelnię masz w żołądku, wątrobę w torbie a jelita okręcone dookoła nogi[1]. Jeżeli nie jesteś fanem tatuażu, nic straconego, agonia Cię nie minie, gdyż zawsze możesz doświadczyć incydentu drogowego, zawału serca, udaru, AIDS, HIV, eboli, zapalenia płuc, gangreny, tsunami, powodzi, tornado, lawiny błotnej i braku wzwodu. Zajęcie miejsca w samolocie bez uprzedniego ubezpieczenia całej rodziny do siódmego pokolenia wstecz jest traktowane jak ostatnia podróż samobójcy, nie wspominając o możliwości śmiertelnego wpadnięcia pod koła wózka w jakimś dyskoncie. Potrącenia przez pijanych kierowców ciężarówek przewożących C4 i sentex to norma, z resztą tak jak możliwość oberwania kulki między oczy na środku ulicy od somalijskiego pirata drogowego.
            Aby uniknąć wszystkiego co napisałem powinno się nie wychodzić z domu lub (w myśl pracodawców) z biura i miejsc zatrudnienia by uniknąć wszystkiego co może Ci zagrozić. Powinniśmy być niczym detektyw Monk, płacić podatki i bać się, bać okrutnie. Tylko czego ja się pytam? Jedyne co napawa mnie ewidentnym strachem to zjedzenie przez drapieżnika, upieczenie się w pożarze i utopienie, każda z tych rzeczy ma bezpośrednie korzenie w czasach kiedy ogień był szczytem techniki, każda z nich jest tak mało realna w 2013 roku, że bać się nie ma czego. Bloki reklamowe zasypują nas propozycjami kupienia najnowszych tabletek na gardło, wmawiają nam, że jesienny katar może być zalążkiem raka płuc a bez suplementów diety nie jesteśmy w stanie przedłużyć gatunku, jesteśmy słabi i chorowici. Ostrzegają nas przed niezdrowym żarciem, paleniem papierosów, alkoholem, seksem, szybką jazdą samochodami, rozmawianiem przez komórkę w trakcie prowadzenia- czyli wszystkiego co sprawia, że czujemy się dobrze i szczęśliwie. Do tego dorzuca nam się poczucie winy za kupienie każdego litra paliwa i dezodorantu w skutek czego już jutro za oknem będzie pustynia a religią panującą będzie Greenpeace. Według mojej babci nawet powrót do domu po zmierzchu graniczy z zapędami autodestrukcyjnymi bo „takie czasy”, że na każdym rogu chcą Ci wbić igłę z marihuaniną, pobić, zabić, zarazić chorobą weneryczną i okraść- w dowolnej kolejności, na raz, w pakiecie. Prawda jest taka, że umieramy głównie na nerwicę, głupotę i częste chodzenie do lekarzy.
            Według raportów policji o wypadkach drogowych w Polsce, na przestrzeni minionych 4 lat (2008-2012) ich ilość zmalała o 24%, ilość zgonów w kolizjach spadła o 34% i wiecie co? Nie wydaje mi się by to była zasługo Rostowskiego lub innego polityka. Po prostu coraz mniej ludzi tak ginie bo coraz mniej ich jest- sami się zabijają przez głupotę sprawiając, że Darwin nadal rządzi, jest bezpieczniej a średnia życia homo sapiens sapiens na Ziemi cały czas wzrasta.
            Świat zmalał, warto go zwiedzić, warto nie przeżywać informacji o każdej katastrofie naturalnej w różnych dalekich regionach globu i powtarzać, że „kiedyś tego nie było” bo było, tylko nikt o tym nie wiedział lub były wartościowsze rzeczy do opisania w gazecie czy dzienniku telewizyjnym. Więcej ludzi ginie z rąk psycho-muzułmanów i Radia Maryja niż w skutek lawin. Kupujemy leki i antybiotyki na każdą okazję a potem idziemy do innego lekarza bo siada nam wątroba, żołądek i nerki- koło Macieju nabijające kapsę farmacji i dosypujące do bezdenności dziury budżetowej.
Chcesz żyć spokojniej? Zdrowiej? Zatrzymać postępujące niewieścienie i wojujący feminizm? Jedz i pij co chcesz, idź czasami na spacer, przejdź się pieszo po piwo i papierosy, przestań chodzić do lekarzy i siadaj zawsze na tyle samolotu. Nie denerwuj się, że wracając z imprezy zbierzesz od kogoś po gębie, uśmiechaj się do wszystkich to wezmą cię za idiotę albo zaproszą na kolejkę boś „swój chłop”.  Na koniec:
zrób sobie wielki tatuaż jeśli masz na to ochotę bo jedyny nowotwór jaki Cię po nim spotka to ZUS i Urząd Skarbowy.



[1] Odniesienie do ciekawej przypadłości pewnego Teksańczyka, który w skutek terapii antybiotykowej po zjedzeniu węglowodanów wpadał w stan upojenia alkoholowego. Według badań stężenie alkoholu w krwi Amerykanina sięgało 3,7 promila.


Od dziś moje felietony można znaleźć na www.felieton.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz