Urodziny
Radia Egida uczyniły mnie niemal kompletnie niesprawnym. Kompletna dehydratacja
organizmu, pobudka „na bombie” i w ten sposób o godzinie 13:00 pan Kac
Królewski zapukał do wszystkich mięśni oraz organów. Wracając powoli do żywych
pozwoliłem sobie na przypomnienie tego, co ostatnio zostało mi obwieszczone w
akademikowej kuchni.
Podczas hodowania
pet-unii w kuchni, spotkałem kolejny raz uroczą osobę, płci żeńskiej
oczywiście, ciemnoskórą i zebrałem się na próbę rozmowy. Okazało się, że jest
to Gruzinka, która…uwaga! Ma licencjat z filologii polskiej, robiony w Gruzji.
Teraz koleżanka polonistka robi u nas magisterkę. I tu padło pytanie: -Gdzie
lepsze uniwerki? W Polsce? Odpowiedź strzeliła mnie w gębę. Okazuje się, że
według naszych gruzińskich przyjaciół mamy wyjątkowo przestarzały system
szkolnictwa wyższego, a jedyną rzeczą jaka zdecydowała o magisterce w Polsce to
oswojenie się z językiem i wysokie stypendium.
Momencik…Gruzja?
Lepsze uniwersytety niż my, Polacy, Europejczycy? Tak bardzo zachodni? Czy aby
mówimy o kraju gdzie Rosjanie nieco zasiedzieli się w Abchazji i Osetii?
Okazuję się, że tak jest, a na pewno według tamtejszych
studentów, choć statystyki Polski są znacznie lepsze w edukacji. W tym roku
wylądowaliśmy na wysokim dla nas, 14 miejscu w rankingu 50 państw o najlepszym
poziomie nauczania. Od 2007 r dołożyliśmy 3 miliardy do szkolnictwa (z 3,8 mld
na 6,8 mld) i mimo to uważają nas za zacofanych. Jest to dla mnie odkrycie
niemal tak bolesne jak wczorajsze wysiadanie z linii N657, kiedy to na wpół
zaspany, na wpół niestabilny pod względem nawodnienia i ilości magnezu w
organizmie- wyrżnąłem przepotężnie o to metalowo-plasikowe coś nad schodkami.
Gwiazdozbiory, które ujrzałem sięgają daleko poza możliwości teleskopu Huble’a
i pojęcia o kosmosie NASA.
Zaczepiając
o inne uczelnie polskie- rzuciłem wczoraj okiem na parę studentek, które wraz
ze mną czekał na zbawienny transport w stronę akademików. Po szybkiej wymianie
zdań, dowiedziałem się, że studentki medycyny, po wypiciu pewnej ilości wody
życia i złocistego, bardzo szczerze mówią o tym jak są uczone medycyny i
obchodzenia się z pacjentem. Mówiąc wprost- koleżanki Magda i Alicja
stwierdzili, że uczą je jak robić pacjentów w wała. Jak się szybko delikwentów
pozbyć z gabinetu i skasować jak najwięcej. I dziwić się potem, że usługi NFZ
przyprawiają o nowe choroby zamiast zajmować się aktualnymi. Wkurza mnie to
nadzwyczajnie i cholernie, że nic się nie próbuje zmienić, a pacjentów z góry
traktuje się jak brytyjskich żołnierzy pod koszarami- dekapitacją.
Jedyną fajną rzeczą jaka wynikła ze spotkania z owymi
sympatycznymi paniami było obejrzenie sobie naprawdę sporej galerii zdjęć
trupów, organów i innych. Sadole byliby wniebowzięci, najfajniejsza była na
wpół zmumifikowana głowa delikwenta, który musiał odejść w pół słowa, bo
resztki jego twarzy wyrażały żal i przerażenie za zapomnienie o pierwszej
miesięcznicy swojego związku.
Słowem ostatnim, biorąc pod uwagę aktualny stan NFZ oraz to,
że raczej się nic nie zmieni, przytoczę fragment gruzińskiego toastu.
„Oby
drzewa, z których zrobią wasze trumny- jeszcze nie zaczęły rosnąć!” Zdrowie
Egidy!
----------------------------------
Chciałbym was wszystkich zaprosić na zaprzyjaźniony blog pewnej wspaniałej recenzentki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz